piątek, 19 października 2012

Skąd i dlaczego się tu znaleźliśmy...

   Miało być wczoraj, ale historia przegrała z kapustą :] Dzisiaj już z mocnym postanowieniem postaram się spisać krótką, ale bądź co bądź szczęśliwą historię- podobną pewnie do wielu innych...
   Przez kilka lat (prawie sześć) miszkaliśmy razem (bo przedtem ponad 20 osobno) w malutkim mieszkanku, jednopokojowym w pewnym mieście. Bardzo przyjemnym, nie powiem. Może przemawia przeze mnie "lokalny patriotyzm", ale tam się urodziłam, mieszkałam przez większość życia i naprawdę uważam, że miasto to nieźle sobie radzi.
Wracając do tematu- pewnego dnia mój małż-onek stwierdził, że powinniśmy kupić większe mieszkanie. Wtedy, nie wiem w zasadzie dlaczego zbudził się we mnie bunt i foch i powiedziałam, że NIE. Jeśli mam się przeprowadzić, to na wieś. Do domu z ogródkiem, gdzie Brego będzie mógł pobiegać, gdzie marchewka i pomidory będą sobie radośnie rosnąć w słonku. Początkowo Małż stwierdził, że zwariowałam z lekka, bo przecież nas na to nie stać... Po niedługim czasie okazało się jednak, że i owszem stać (w takim samym stopniu jak na większe mieszkanie oczywiście, a nie że możemy tyle forsy hop-siup wydać z własnych- pod tym względem raczej jesteśmy większoścą). No i Małż się zgodził...Bo stwierdził, że faktycznie chyba lepiej tak, a nie w metrażu nawet większym lecz z milionem przypadkowo zebranych osób.
  Zaczęliśmy szukać. W sumie dość szybko znaleźliśmy takie miejsce, gdzie oboje ponownie powiedzieliśmy sobie TAK- tym razem nieformalnie i z trochę inną koncepcją niż za pierwszym razem :]
Po dłuuugim czasie iczekiwania i załatwiania formalności głownie bankowych udało się.
I tak ponad rok już mieszkamy sobie na uroczej wsi. Chociaż nie zawsze jest urokliwie i uroczo...
Ale o tym jużpóźniej...
A oto domek, który nas uwiódł. Tam gdzieś w tle nawet mnie widać :]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz