poniedziałek, 13 maja 2013

O praszczurach słów kilka

Mam w sobie coś z "kobiety pierwotnej". Jakiś instynkt, pamięć genów coś zostało po praprzodkach. Mianowicie mam opętańcze zamiłowanie do zbieractwa. Takie "mini polowanie" może być na grzyby, jagody, borówki- cokolwiek. Mój instynkt łowny obudził się na wiosnę. W sobotę polowałam na mniszki. Nie te w sutannach, tylko lekarskie. Niestety takie zbiory mają zawsze ciąg dalszy, który jest zdecydowanie mniej przyjemny. Z ponad kilograma łebków mniszka lekarskiego udało mi się wyskubać 250g płatków. Płatki wraz w wodą, cukrem, sokiem z cytryny i pomarańczy przerobiłąm na miód. Pyszności, ale od skubania tych małych paskud ręce mdleją.
Dziś kobieta pierwotna we mnie została zaspokojona wyprawą po dziki szczaw. Wyprawa udana, ale oczywiście ma drugie dno... skubanie listkó z łodyżek... Przyznać trzeba, że mniej uciążliwe niż mniszki :] I zapas na zupkę szczawiową na zimę jest.

A teraz kobieta pierwotna z niecierpliwością ogląda sosny, w oczekiwaniu na młode pędy, by syropek na kaszel zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz