poniedziałek, 4 marca 2013

róże marcowe

Dzisiaj jedno z "moich dzieci" wróciło z przedłużonych ferii z małą "łąpówką" dla swojej pani- czyli mnie :] Dostałam malutką zasuszoną różę. Ale nie taką zwykłą, a jerychońską. Widok może nie jest powalający, ale za to zapach... Cudny! Nie myślałam, że suszone kwiaty/rośliny mogą wydzielać aż taki aromat. Róża wygląda tak: Ciekawa jestem, czy uda mi się ją "ożywić" :] podobno mało prawdopodobne... jak na razie mogę tylko stwierdzić, że reklama właśnie z różą jerychońską pokazywana ostatnio w TV nie do końca jest prawdziwa- moja stoi w wazonie od trzech godzin, obficie spryskana do tego wodą i nic :] A zima nadal się panoszy nie chcąc pani wiośnie pozwolić się rozgościć . Dzisiaj rano było minus osiem...za to w dzień nawet do plus pięć. Wszystko topi się i zamarza, topi, zamarza. I tak w kółko. Chociaż te różnice temperatur są całkiem obiecujące. Teraz tylko czekam na klangor żurawi. Już niedługo, niedługo powinny być :] A pomost przedwiosenny wygląda tak: